Kochani! Minęły już 3 miesiące odkąd znaleźliśmy nasz wymarzony dom i powiem Wam… że przerażająco mało się wydarzyło w tym czasie :D Byłam pewna, że będzie więcej do opisywania, szczególnie jeśli połączę w jeden post i miesiąc 2, i miesiąc 3. Niemniej jednak wreszcie powstały wizualizacje do wszystkich pomieszczeń. Nie są to wizualizacje absolutnie ostateczne, ale już prawie że o mało co. Mam nadzieję, że Wam się spodobają :)
1. Kredyt i notariusz
Niestety mimo początkowych informacji, że obecnie na decyzje kredytowe czeka się zaledwie dwa tygodnie – tak się nie stało. Najkrócej czekaliśmy miesiąc. A ponieważ dla porównania postanowiliśmy złożyć papiery w aż 5 bankach, na większość decyzji kredytowych nawet nie czekaliśmy, bo już minęło tyle czasu. Tak sobie myślę, że złożenie tych papierów w tyle miejsc nie było najmądrzejszym posunięciem. I na pewno zużyty papier pochodził ze zbyt wielu drzew, więc nie polecam. Na szczęście trafiliśmy na sensownego doradcę kredytowego (próbowaliśmy wcześniej współpracy też z innym, ale był dość spektakularnie beznadziejny). I on przygotował nam wypełnione te wszystkie formularze itd. Bez tego w życiu byśmy się nie odkopali z tej papierologii. Naprawdę. Możliwe, że częściowo winę ponosi Covid, a w związku z tym zwiększenie wymogów dla kredytobiorców, ale ilość papierów i zaświadczeń absolutnie przeszła moje najbardziej pesymistyczne wizje. Mam taki jeden folder, w którym zbieram całą kredytową papierologię, i w tym momencie znajduje się w nim 88 plików. Serio. 88.
Na czym się skończyło? Po miesiącu otrzymaliśmy decyzję kredytową od banku nr. 1, kolejne dwa tygodnie od banku nr. 2. Tak się szczęśliwie złożyło, że akurat te dwa banki miały najlepsze oferty i na nich nam najbardziej zależało. Dlatego po otrzymaniu drugiej decyzji, tj. w połowie sierpnia, mogliśmy ostatecznie wybrać bank. Oczywiście jeszcze troszkę papierologii i można podpisywać umowę z bankiem. Kilka dni później notariusz. I już by się wydawało, że po wszystkim… A tu notariusz coś sp…. i trzeba składać papiery do sądu, żeby spełnić wymogi banku. Kredyt stoi. Zobaczymy ile nam zajmie odkręcenie błędu notariusza. Eh.
Co do samego kredytu jeszcze, o dziwo otrzymaliśmy tak dużą kwotę na wykończenie wnętrz jak chcieliśmy. Choć wszyscy początkowo mówili nam, że dla 125m2 powierzchni użytkowej nie możemy liczyć na kwotę większą niż 200 tys. zł. Wnioskowałam o 300 tys. zł i obydwa banki, które dały nam swoje decyzje, zgodziły się na tę kwotę. Także można szaleć :)
2. Instalacje: klimatyzacja, fotowoltaika
W ostatnich miesiącach też zajęliśmy się instalacjami, które mają być wykonane przed wejściem ekipy wykończeniowej. Mowa tutaj o klimatyzacji i fotowoltaice. Obydwa tematy wiązały się ze spotkaniami na miejscu i oględzinami, później różnymi ofertami i wreszcie umowami. Datę dwuetapowego montażu klimatyzacji możemy ustalić bardziej szczegółowo z firmą, co do fotowoltaiki ciężej powiedzieć – ma być gotowa na początek października. Zobaczymy :) Przy okazji – dowiedzieliśmy się, że do montażu ogniw potrzebny jest internet, więc również organizowaliśmy dociągnięcie z pobliskich słupów internetu lokalnego dostawcy. Będzie zainstalowany (jeśli można tak powiedzieć?) w ciągu najbliższych kilku dni. Później konkretnie kable zostaną porozprowadzane do pokoi przez ekipę wykończeniową.
Zarówno klimatyzacja, jak i fotowoltaika, to koszt około 20 tys. zł. Do fotowoltaiki są liczne programy i dotacje, ale większość z nich wiąże się z 2-3 letnim oczekiwaniem i nie można zrobić instalacji wcześniej. Jeśli nam się uda, skorzystamy z programu Mój Prąd, co pozwoli nam zaoszczędzić 5000zł. Dodatkowo koszty fotowoltaiki można rozliczyć w PIT i obniżyć w tej sposób podatek do zapłaty lub otrzymać zwrot.
Z tematów dodatkowych też zastanawiamy się nad zainstalowaniem alarmu. Okazuje się, że w domu już są rozprowadzone kable pod czujniki, co jest super ułatwieniem. Zbieramy oferty. Okazuje się, że nie jest to szczególnie drogie – pewnie dlatego, że już mamy gotowe kable. Pewnie zdecydujemy się na konkretną firmę w najbliższych dniach.
3. Wycieczki po sklepach branżowych
Mieliśmy dwie duże wycieczki po sklepach branżowych. Pierwsza pod koniec czerwca, druga pod koniec sierpnia. I powiem Wam, że to naprawdę dobry układ. Pierwsza wycieczka pozwoliła na wstępne rozeznanie się, pokazanie Koniecznemu o jakie materiały mi wstępnie chodzi. Gdy powstały później wizualizacje, część koncepcji ewoluowała. W trakcie drugiej wycieczki szukaliśmy już bardzo konkretnych produktów. Szukałam głównie podłóg oraz płytek. Największą zagwozdką była płytka kawowa, która nie jest często występującym kolorem. Udało znaleźć się ładną w przyzwoitej jeszcze cenie w ofercie Marazzi. Znalazłam je dzięki pomocy sprzedawcy Ceram City. Z kolei podłogi stanęły na drewnie naturalnym (efekt większego budżetu). Wiem, że przy psach one będą porysowane, ale mówi się trudno. Nie muszą być idealne. A chyba każdy, kto obejrzał sporo podłóg drewnianych, później patrząc na panele ma wrażenie, że wszystkie są jakieś sztuczne i paskudne… Niby wiedziałam od lat jak wygląda jedno i drugie, ale dla siebie człowiek patrzy z trochę innej perspektywy :) Tak czy siak miłość poszła w jodełki z kolekcji Barlinka. Nigdy nie byłam super fanką tej firmy, słyszałam dużo skrajnych opinii. Ale te podłogi, które znaleźliśmy, są tak piękne i tak tanie jak na to jakie są piękne – że nie mogłam się oprzeć. Poniżej zdjęcie – przepraszam za jakość, ale robione telefonem w sklepie :) Zdjęcie oczywiście nie oddaje tego jakie są boskie, mają fajne wykończenie, nie mocno matowe, bardzo naturalne.
4. Budżet, który żyje własnym życiem
Jest to duża ironia losu. Bo zwykle mocno pilnuję budżetów moich klientów, a mój własny trochę żyje własnym życiem ;) Ale to dlatego, że po prostu jesteśmy otwarci na ewentualne większe wydatki tam, gdzie ma to dla nas sens. Wyższy kredyt dał nam spory komfort w tym temacie. Oczywiście studnia nie jest bez dna, ale mamy pewną elastyczność. Wykończenie wyjdzie nas w okolicach 3000zł/m2. Zobaczymy też jakie konkretnie dostaniemy wyceny od ekipy i stolarza, bo to największe dwie kwoty i jednocześnie największe niewiadome ;)
5. Wizualizacje
Oczywiście wizualizacje były zmieniane 100 tysięcy razy, poprawiane, kombinowane. Jak pisałam we wstępie – to co widzicie poniżej, to też nie jest totalnie ostateczna wersja. Wciąż chodzi mi po głowie zmiana w gabinecie i kuchni. Jakoś te dwa pomieszczenia wciąż mi nie leżą. No i łazienka na piętrze – mimo wielu pozytywnych reakcji na facebook’u, wciąż mam wrażenie, że coś w niej nie gra. Boję się, że kiedyś dostanę ataku serca biorąc rozespana prysznic w tych agresywnych płytkach :D
Dajcie znać w komentarzach co myślicie i co sami byście zmienili :)