11 rzeczy, które mogą pójść nie tak przy realizacji projektu wnętrz

 

Szczęśliwie przebrnąłeś przez projekt wnętrza ze swoim architektem. Wszystko dopięte na ostatni guzik, rysunki wykonawcze wydrukowane czekają na ekipę remontową. Wszystkie zaproponowane materiały obejrzane na żywo w sklepie, niektóre nawet zamówione. Rozpoczynasz długo wyczekiwaną realizację projektu i… no właśnie. Nie wszystko idzie po Twojej myśli. Jak się przed tym uchronić? I co właściwie miałoby pójść nie tak? O tym w poniższym wpisie :)

 

1. Panie, co ten architekt tu wymyślił, przecież tego się nie da zrobić…

Dobry wykonawca to skarb. Nie bez powodu najlepsze ekipy remontowe mają roczny lub nawet dwuletni okres oczekiwania. Niestety oprócz świetnych wykonawców jest też cała rzesza „panów Mietków”, którzy doświadczenie zdobywali często wieeele lat temu. Są przyzwyczajeni do przestarzałych rozwiązań i wszystko jest dla nich problemem. Czasem Pan Mietek przyjmie formę bardzo młodego wykonawcy, który po prostu nie lubi się wysilać. Ulubione powiedzenia panów Mietków to „Nie da się” i „Co to ten architekt tu wymyślił”. Zawsze wynajdują mnóstwo problemów, a rozwiązań jak na lekarstwo. Forsują swoje pomysły, żeby ułatwić sobie pracę, często kosztem funkcjonalności czy estetyki. I gdyby to zjawisko samo w sobie nie było wystarczająco złe, często klienci bardziej wierzą panom Mietkom niż architektom, ze współpracy z którymi byli zadowoleni jeszcze dzień wcześniej. Czasem nawet pana Mietka można spotkać w markecie budowlanym, gdzie dowiadujemy się, że nagle cały projekt nadaje się rzekomo do kosza.

Dlatego apel: kliencie! Nie panikuj! Jeśli wykonawca mówi, że czegoś się nie da, może to znaczyć różne rzeczy: – że faktycznie się nie da; – że mu się nie chce; – że nigdy tego nie robił i nie zamierza się teraz uczyć czegoś nowego; – że nie ma pomysłu jak coś zrobić, więc najłatwiej powiedzieć, że się nie da.

Co w takim razie robić? Jeśli wykonawca kręci nosem albo twierdzi, że jakieś rozwiązanie jest bezsensowne lub niewykonalne, poproś go o telefon do swojego architekta. Jest duża szansa, że po takiej rozmowie okaże się, że niewykonalne jest wykonalne, dane rozwiązanie jest uzasadnione i sensowne w danym kontekście, a „błąd” w rysunkach technicznych nie jest żadnym błędem tylko celowym, uzasadnionym zabiegiem. Także jeśli trafisz na „pana Mietka”, nie panikuj i nie daj sobie wywrócić całego projektu do góry nogami ;) Z takiej rozmowy może oczywiście też wyjść wniosek taki, że z przyczyn nie do przewidzenia wcześniej coś faktycznie jest niewykonalne albo dany pomysł bardzo stracił na funkcjonalności. Wtedy architekt i wykonawca będą mieli szansę ustalić takie rozwiązanie, które nie będzie kolidowało z innymi pomysłami i decyzjami.

Pamiętaj też, że projekt wnętrz zawiera wytyczne, jak ma dokładnie wyglądać projekt w realizacji. Nie ma zbioru wytycznych, jak być dobrym elektrykiem czy hydraulikiem. Architekci nie znają się na wszystkim i nie powiedzą ekipie JAK dokładnie ma wykonywać swoją pracę, tylko JAKI ma być rezultat końcowy. I to jest normalne. To, czy wykonawca użyje takiego czy innego ulubionego kleju lub podkładu nie ma znaczenia. Gdy idziesz do fryzjera, mówisz jak ma wyglądać nowa fryzura, a nie jak fryzjer ma trzymać nożyczki, prawda? Dlatego tak ważna jest współpraca z dobrą ekipą, która wie co robi i zamiast mnożyć problemy, zaproponuje rozwiązania.

 

2. Ceny szybujące w górę

Ceny różnią się w całej Polsce i są zmienne w czasie. Rosną. Od dłuższego czasu rosną. Dlatego szkic budżetu na remont robiony teraz, za 2 lata może być aktualny albo zupełnie nie. Jeśli planujesz zrobić projekt i zrealizować go „kiedyś” – weź to pod uwagę.

Ja zawsze tworząc szkicowe budżety dla moich klientów bazuję na orientacyjnych cenach moich zaufanych wykonawców z Krakowa. Czy da się taniej? Pewnie tak, szczególnie jeśli bierzesz pod uwagę wzięcie części robocizny na siebie i szwagra. Czy da się drożej? Pewnie. Szczególnie polecam uważać klientom z Warszawy na temat cen – w stolicy robocizna czy meble na zamówienie potrafią być najdroższe. Nawet 3 razy droższe niż w Krakowie. Czy to znaczy, że nie da się znaleźć wykonawców w sensownych cenach? Nie, po prostu będzie to sporo trudniejsze :)

Inną sprawą są zmieniające się ceny mebli gotowych, wyposażenia, lamp. Ktoś z czytelników bloga zauważył, że cena jednej z lamp z wpisu Subiektywnie. 15 najciekawszych lamp wiszących podniosła się z dnia na dzień z ceny 279zł na 1289zł. Ogromna różnica, prawda? Zwykle ceny zmieniają się mniej drastycznie, ale trzeba być przygotowanym na możliwe zmiany. I na to, że produkty zwyczajnie znikają z rynku w nieprzewidywalnym tempie. I tutaj wchodzimy w kolejny temat…

 

3. Realizacja projektu lata później

Wiem, że dla niektórych wizja, że zrobią teraz projekt i kiedyś go zrealizują, jest kusząca. Szczególnie w przypadku remontów już zamieszkałych przestrzeni zrozumiałe jest, że nikt nie marzy by jego dom zamienił się na jakiś czas w plac budowy. Marzymy o zmianach, ale bez tego całego pyłu i niewygody. Ale odkładanie realizacji projektu na później może się wiązać z kilkoma problemami:

Jeśli więc zamawiasz projekt wnętrza, to po to, żeby go zrealizować w najbliższym czasie :)

 

4. Niedokładne czytanie rysunków

Dotyczy to zarówno klientów, jak i wykonawców. Zacznijmy od klientów.

Po co powstają rysunki techniczne? Po to, żeby doszczegółowić pomysły pokazane wcześniej na wizualizacjach, które są poglądowe. Powtarzamy wszyscy razem: PO-GLĄ-DO-WE. Bo dopiero na rysunkach technicznych pojawiają się gniazda, włączniki oświetlenia, ogrzewanie podłogowe, blendy w meblach, kratki wentylacyjne, wymiary, konkretny układ płytek i tak dalej, i tak dalej… Wizualizacje są po to, żeby pokazać estetykę projektu, ogólny zamysł, grę świateł, dopasowanie kolorów, a nie po to, żeby zczytywać z nich szczegóły techniczne. Dlatego bardzo ważne jest, żeby każdy klient dokładnie przeczytał wszystkie rysunki wykonawcze przed zaakceptowaniem ich. I jeśli ma jakieś pytania – niech zada je architektowi. Wiem, że może się to wydawać oczywiste, ale takim nie jest, bo klienci często nie zdają sobie sprawy ile technicznych decyzji jest podejmowanych w trakcie sporządzania rysunków. Ignorują więc tą część projektu i akceptują w ciemno lub stwierdzają, że sami na bieżąco będą nanosić zmiany w trakcie realizacji. Z tych wszystkich nowych decyzji warto sobie zdawać sprawę i sprawdzić, czy propozycje na rysunkach nam w 100% odpowiadają. Najgorszą sytuacją jest nieprzejrzenie rysunków i później niezadowolenie po fakcie realizacji, że coś jest rozwiązane w jakiś sposób, a klient wyobrażał to sobie inaczej. A wierzcie mi, że takie sytuacje nie są zupełną rzadkością. Dlatego jeśli już decydujesz się na projekt zawierający rysunki wykonawcze, dokładnie je przeanalizuj i zapytaj o wszystko, co budzi twoją wątpliwość.

Drugim odłamem tego problemu jest niedokładne czytanie rysunków przez wykonawców. Niektórzy mają jakiś niemalże fetysz pytania o wszystko klientów, mimo że mają odpowiedź dosłownie przed sobą na papierze. Wtedy, drogi kliencie, upieraj się, żeby jednak te rysunki czytali zamiast Tobie zawracać tyłek. Tak samo stolarze. Uwielbiam widzieć meble na zamówienie, które są zrobione mniej-więcej według wytycznych lub luźno nimi inspirowane. Jeśli Twój stolarz pyta Cię o mnóstwo rzeczy, które są jasno przedstawione / opisane na przesłanych mu rysunkach, wiedz, że coś się dzieje. Oczywiście normalne jest doszczegóławianie pewnych wytycznych, ale odkrywanie Ameryki od nowa już niekoniecznie. Wykonanie mebli – lub czegokolwiek – niezgodne z projektem może (ale nie musi) skończyć się kolizjami z innymi elementami wyposażenia, zmniejszoną funkcjonalnością, obniżeniem poziomu estetyki. Gdy już przebrniesz ze swoim architektem wnętrz przez cały proces projektowy, wszystko omówisz, sprawdzisz, zaakceptujesz – nie pozwól wykonawcom na zabawę w radosną twórczość i ignorowanie projektu. Nie po to go robiłeś, żeby się go na koniec nie trzymać. Prawda?

 

5. Wprowadzanie zmian na ślepo

Poszedłeś obejrzeć na żywo sofę zaproponowaną przez architekta i jakaś inna wpadła Ci w oko bardziej? Sąsiad ma pomarańczową ścianę w salonie i doszedłeś do wniosku, że u Ciebie też pięknie ożywi stonowane wnętrza? Trafiła się promka w sklepie internetowym, więc zamówiłeś komodę nie mając jeszcze pomysłu gdzie ją postawisz? Poszedłeś kupić płytki, ale jednak takie inne wyglądały całkiem fajnie w boxie wystawowym i były całkiem tanie więc zamówiłeś ilość liczoną pi razy oko? A to wszystko mimo że miałeś realizować projekt zrobiony dokładnie wg Twoich wytycznych, który baaardzo Ci się podoba, ale jakoś tak wyszło… Że wszystko kupiłeś inne?

No to nie jesteś jedyny. Czasem zdarza się, że mimo udanej współpracy z architektem wnętrz, która owocuje super projektem, klienci w trakcie realizacji dają się ponieść. I naprawdę słabo się trzymają projektu. Dlaczego? Zwykle wychodzą z założenia, że skoro krzesło A z projektu im się podobało, a krzesło B też im się podoba, no to będzie wyglądać super w danym wnętrzu. A niekoniecznie musi tak być. Bo kwestia gustu to jedno, ale zgranie pod kątem materiałów, tekstur, skali, koloru, form itd. to inna sprawa. Niestety zmieniając poszczególne elementy projektu, nawet te pozornie nieistotne, możemy niechcący wpłynąć negatywnie na efekt końcowy. I nie będzie się tego dało łatwo odkręcić.

Wniosek? Nie daj się ponieść emocjom, promocjom ani niczemu innemu. Jeśli jakiś mebel czy lampa, czy cokolwiek innego z projektu Ci się nie podoba, powiedz o tym architektowi, zamiast zakładać, że samodzielnie znajdziesz coś innego. Bo to może się udać, ale może się też skończyć kiepsko. Korzystaj z tego, że profesjonalista robi dla Ciebie wizualizacje i jesteś w stanie przewidzieć wygląd wszystkiego, zanim wydasz na to pieniądze. Czasem możesz być zaskoczony, że jakiś świetnie zapowiadający się pomysł w praktyce wygląda słabo, a coś, co nie budziło Twojego entuzjazmu, wygląda fantastycznie.

 

6. Zapominanie o ważnych wytycznych

Kot, przy którym nie można stosować mebli tapicerowanych, bo wszystkie zniszczy? Dzieci uwielbiające kąpiele, więc okolice wanny muszą być dostosowane do ich intensywnej zabawy? Kącik do wygodnej pracy z domu? Zwierzaki, które gubią bardzo dużo sierści, więc podłoga nie powinna być w kontrastowym do niej kolorze? Konieczność wygłuszenia ścian ze względu na problemy ze snem? Przeszklona witryna eksponująca trofea, alkohole, cokolwiek innego?

To są jedne z tych wytycznych, które rzadko się zdarzają i nie są oczywiste. Tym bardziej istotne jest, żeby nie zapomnieć o nich powiedzieć architektowi na samym początku, bo po wykonaniu projektu ciężko będzie nagle wszystko do nich dostosować :) Zdziwilibyście się, jak często klienci zapominają o kluczowych dla nich wytycznych. Dlaczego? Bo są dla nich tak oczywiste, że czasem po prostu nie wpadną na to, że trzeba o nich powiedzieć architektowi :)

Zanim więc ustalisz ze swoim projektantem wszystkie wytyczne, zastanów się:

 

7. Niesprawdzenie wymiarów i ilości na budowie

Chyba już każdy architekt w Polsce dodaje do swoich rysunków opis: „Wszystkie wymiary do sprawdzenia na budowie”. Tak samo w specyfikacjach pojawiają się informacje: „Wszystkie ilości do sprawdzenia na budowie”. Może się to wydawać zawracaniem głowy, ale jest bardzo istotne. Dlaczego?

 

8. Szukanie tańszych zamienników

Kiedyś miałam spotkanie z pewnym Bardzo Zamożnym Klientem. Pytał, czy nie chciałabym od niego czegoś kupić za 2 mln, ale jakoś tak nie miałam przy sobie drobnych ;) Rozmowa toczyła się o budżetach i o trzymaniu się ich przy projektowaniu. Okazało się, że poprzedni architekt wnętrz, z którym rodzina klienta miał styczność, przekroczył ich Bardzo Duży Budżet dwukrotnie. Tak, bo czemu nie. Nawet taki duży budżet da się zabić. W związku z tym pojawiło się pytanie czy będę się w stanie zmieścić w ustalonym budżecie. „Oczywiście – odpowiedziałam – tylko musimy ten budżet ustalić na początku współpracy i na tej podstawie powstanie projekt. Na pewno budżet nie zostanie przekroczony dwukrotnie. Jeśli będziecie Państwo chcieli zaszaleć z jakimś drogim materiałem i elementem wyposażenia, zawsze będzie można jeszcze ten budżet później zwiększyć.” W odpowiedzi usłyszałam: „Hmm ja to bym wolał najpierw zrobić projekt zakładający bardzo wysoki budżet, a później najwyżej go ścinać i szukać do wszystkiego tańszych zamienników.”

No nie.

Tak się nie robi. Dlaczego? Znalezienie tak zwanego tańszego zamiennika nie jest możliwe do wszystkiego. Wręcz jest bardzo mało elementów wyposażenia czy materiałów, które mają swoje tańsze zamienniki równie estetyczne i w dobrej jakości. Niestety to tak nie działa. Inaczej każdy by projektował sobie wnętrza za miliony a potem „zbijał” ceny i na koniec wydawał na swoje milionowe wnętrza 100 tys. zł. Nie ma tak dobrze. Serio. Poza tym jeśli zmieszasz bardzo drogie i jakościowe elementy z tymi bardzo tanimi o niskiej jakości – to będzie się to rzucało w oczy. Takie duże rozbieżności widać gołym okiem i trzeba mieć duże wyczucie i doświadczenie, by móc bezkarnie łączyć ze sobą nawet te elementy ze średniej półki z luksusowymi. Bo te luksusowe mogą boleśnie podkreślić gorszą jakość tych tańszych.

Wniosek: jeśli Twój budżet został lekko przekroczony lub z jakichś innych względów szukasz oszczędności, szukaj wewnątrz tej samej lub podobnej półki cenowej. Płytki za 140zł/m2 z powodzeniem zamienisz na te za 100zł/m2 (jeśli jakieś wpadną Ci w oko). Lampę za 800zł możesz zamienić na taką za 500zł. Dywan za 1400zł na taki za 1000zł. Nie szalej i nie szukaj płytek za 30zł/m2, lamp za 50zł/szt. czy dywanu za 300zł. Ich niska jakość w wielu przypadkach może bić po oczach i ściągnąć w dół całe wnętrze. Możesz oczywiście trafić też na tanią perełkę, ale o tym niech zdecydują Twoje wrażenia po kupnie  (na żywo), a nie tylko na podstawie zdjęć w sklepie internetowym. Najwyżej zwrócisz z powrotem do sklepu :)

 

9. Zbyt późne szukanie wykonawców

Znalezienie naprawdę dobrych wykonawców z terminem na „już” to mniej więcej podobny poziom farta jak znalezienie banknotu stuzłotowego na chodniku. Raczej się nie zdarza. A jeśli się już zdarzy, to najlepiej od razu pędzić do punktu Lotto, bo taki dzień się nie powtórzy ;)

Często występującym błędem jest zbyt późne szukanie wykonawców. Klienci zwykle nie zdają sobie sprawy z tego, jak odległe terminy mają ci najlepsi (6-12 miesięcy na spokojnie). Ani z tego, że często na samą wycenę musimy czekać i z miesiąc. W związku z tym cały proces się bardzo wydłuża. Jeśli chcemy porównać kilka ofert i wysyłamy w świat zapytanie: „A czy znacie jakiegoś dobrego XYZ?” – odpowiedzi i polecenia też mogą spływać przez jakiś czas, a nie natychmiastowo.

Oczywiście każdy wykonawca ma inne terminy, ale z mojego doświadczenia warto zrobić orientacyjną, wstępną wycenę oraz zarezerwować termin: – min. 6 miesięcy wcześniej w przypadku ekipy remontowej; – min. 2-3 miesiące wcześniej w przypadku stolarza, tapicera, kamieniarza, szklarza itd.

A kiedy szukamy architekta wnętrz? Skoro już jesteśmy przy tym temacie? Oprócz tego, że jak najwcześniej :) Polecam zainteresować się tematem gdy tylko zakończy się proces rezerwacji/kupna mieszkania lub dom dostanie pozwolenie na budowę. Czyli gdy tylko mamy pewność, że faktycznie dana przestrzeń będzie nasza lub że budowa dojdzie do skutku. Jeśli ten moment jest już za nami – polecam znalezienie dobrego architekta wnętrz min. 6-9 miesięcy przed oddaniem mieszkania / przed rozpoczęciem prac nad instalacjami lub nad wnętrzami. Gdy to piszę (połowa września 2019) najwcześniejsze terminy moja pracownia ma na luty 2020 r. Czyli za 5 miesięcy. Dążymy do tego, żeby ten okres oczekiwania skrócić do 2-3 miesięcy. Ale co nam się to udaje, to nadchodzi fala klientów i kolejka znowu się wydłuża :) Nie żebym narzekała ;) Pamiętajcie też, że proces projektowy to również kilka miesięcy współpracy. Minimum 2-3 miesiące przy mieszkaniach 50m2 – i to w przypadku klientów naprawdę sprawnie odpisujących na nasze maile i szybko podejmujących decyzje. Oczywiście u każdego architekta te terminy będą inne, ale jedno będzie uniwersalne: żaden dobry projektant nie rzuci wszystkiego (czyt. projektów dla innych klientów), by w kilka nocy zrobić Ci projekt dla 250m2. Nawet o tym nie myśl ;)

 

10. Źle zrobione rysunki wykonawcze

No dobrze. Nie chcę narzekać na inne osoby z branży, bo takie zachowania śmierdzą na kilometr. Ale bądźmy szczerzy: jak w każdej branży, będą lepsi i gorsi. Po prostu. I nie, mimo ciągle pojawiających się dyskusji, to, czy ktoś umie projektować czy nie – nie zależy od jego wykształcenia. Zależy to od miliona czynników, gdzie wykształcenie jest tylko jednym z nich. I jest to kropla w morzu.

O tym, jak znaleźć dobrego architekta wnętrz, pisałam w dwuczęściowym artykule, który znajdziecie tutaj: klik klik.

No więc powiedzmy to na głos, bez wdawania się w szczegóły: nie wszystkie projekty wykonawcze są dobrze zrobione. Rysunki potrafią zawierać błędy lub/i być tak uproszczone, że tylko autor wie co miał na myśli. I wcale tutaj nie przesadzam. Prowadząc ostatnio rekrutację przeglądałam sporo rysunków zrobionych przez kandydatów, których nie rozumiałam. Po prostu nie wiedziałam co przedstawiają, bo nie zawierały żadnych opisów. Nie wiedziałam, czy patrzę na widok, czy na rzut. Z czego ma być zrobiony dany mebel? Jakie ma wymiary? Tylko autor wie. I o ile w rekrutacji na pracownika coś takiego mnie nie razi, bo wiadomo, że kandydat dopiero się rozwija – o tyle przy samodzielnych architektach współpracujących bezpośrednio z klientami taki niski poziom rysunków może rodzić poważne problemy. Bo nie ma szefa, który by wskazał, co trzeba uzupełnić. Jest tylko klient, który też z tych rysunków nic nie rozumie ;)

I co jest tutaj istotne? Że ze zbyt uproszczonych rysunków, lub takich z błędami, wykonawcy też nie będą umieli korzystać. Będą mieli mnóstwo pytań do klienta (na które pewnie będzie mu trudno odpowiedzieć) lub zaczną uprawiać radosną twórczość i działać tak jak im się wydaje. Jedno i drugie jest problematyczne.

Co w takim razie zrobić?

a. Zanim zdecydujesz się na konkretnego architekta wnętrz, poproś o przesłanie przykładowego projektu wraz z rysunkami. Sprawdź, czy je rozumiesz, czy są dokładne, czy wszystkie zawierają wymiary i opisy. Oczywiście nie każdy jest stworzony do tego, by z powodzeniem czytać rysunki techniczne. Jeśli widzisz, że sprawia Ci to problemy, poproś o pomoc znajomego, który będzie w tym lepszy. Wspólnie wybierzcie rysunki, które są zrobione dokładnie i zawierają dużo informacji.

b. Jeśli już zdecydowałeś się na architekta, którego rysunków nie rozumiesz, możesz zrobić dwie rzeczy: – umówić się z projektantem na spotkanie na żywo / na skypie, w trakcie którego przeprowadzi Cię przez wszystkie rysunki i pomoże je zrozumieć; – zasięgnąć pomocy u zaufanego wykonawcy, który je z Tobą przejrzy, wyjaśni i pomoże spisać listę ewentualnych pytań do architekta.

Czego nie robić? Jeśli nie rozumiesz rysunków lub nie masz czasu ich analizować, nie akceptuj ich w ciemno. One są naprawdę ważnym fragmentem projektu. Nie ignoruj ich.

 

11. Kupowanie materiałów w ciemno

Projekty on-line to fantastyczne dobrodziejstwo naszych czasów. Nie musimy się ograniczać do ofert okolicznych architektów, tylko możemy wybierać z tysięcy rozsianych po całym kraju, a nawet za granicą. Niestety wiążą się one z tym, że architekt nie będzie miał jak pokazać nam na żywo próbek wybranych materiałów, albo pójść z nami do stacjonarnego sklepu (jeśli jest co coś, co nas w ogóle interesuje). Osobiście rozwiązuję ten problem wysyłając zdjęcia zestawionych ze sobą materiałów w formie moodboardów. Co oczywiście nie jest lekiem na całe zło, bo zdjęcia przekłamują kolory. A też często nie mam w biurze absolutnie wszystkich próbek wszystkich materiałów. Działam też informując klienta dużymi czerwonymi literami, że koniecznie musi obejrzeć materiały na żywo. I większość na szczęście to robi, ale nie wszyscy.

Dlaczego to jest problem?

Bo jak pisałam wcześniej, wizualizacje są poglądowe. Choćby architekt się nad nimi napocił jak nigdy wcześniej, zawsze będą jakieś różnice między wizualizacją a realizacją. Dlaczego? Bo robienie wizualizacji jest trochę jak malowanie obrazu. Na przykład martwej natury. Teoretycznie wiemy jak coś ma wyglądać, ale nie zawsze otrzymamy doskonały efekt. Bo jesteśmy tylko ludźmi.

Może nie wiecie, ale w wizualizacjach ustawia się wszystko ręcznie. Poziom połysku/matu danego materiału, nasycenie koloru, kolor światła dziennego i sztucznego. Wszystkie te czynniki (i wiele, wiele innych) wpływają na efekt końcowy. Dążymy do tego, żeby był maksymalnie realistyczny, ale koniec końców jesteśmy tylko ludźmi.

Dlatego klient, który pójdzie do sklepu obejrzeć proponowaną podłogę czy płytkę, może być zaskoczony. Bo na wizualizacji wyglądała trochę inaczej. Co więcej, na jego monitorze wizualizacja pokazywała się w nieco innych kolorach niż na monitorze architekta. Czy w takim razie na podstawie wizualizacji można podjąć decyzję o kupnie danego materiału lub produktu? Niby można, ale jest to ryzykowne. Jeśli masz wydać na podłogę 10 000zł, to może jednak ją obejrzyj na żywo przed kupnem, hmm? :)

Ostatecznie w wizualizacjach chodzi o to, żeby poglądowo pokazać grę kolorów, brył, świateł. Jeśli na podstawie wizualizacji wydawało Ci się, że jakiś materiał był jaśniejszy lub ciemniejszy, albo miał inną fakturę – i w takiej wersji Ci się bardziej podobał, zawsze możesz kupić coś bardziej dopasowanego do swoich oczekiwań. Zbiór propozycji od architekta jest po to, by jak najlepiej oddać jego koncepcję. Ale gdy na białym koniu wkroczy percepcja i Twój własny gust – może okazać się, że to podłoga leżąca w sklepie obok tej proponowanej będzie strzałem w dziesiątkę i dokładnym odzwierciedleniem Twoich wyobrażeń i marzeń :)

Wniosek? Zawsze oglądaj na żywo materiały zaproponowane przez architekta zanim je zamówisz. Jeśli wśród propozycji znajdzie się wyposażenie, które dostępne jest wyłącznie przez internet, na bieżąco oglądaj przychodzące paczki. Oceniaj na żywo, czy krzesło, lampa czy stolik na pewno Ci się podobają. Ze względu na umowę zawieraną na odległość (sklep internetowy), będziesz miał prawo bezpłatnego zwrotu bez podania przyczyny. Skorzystaj z niego, jeśli coś Ci się jednak nie spodoba. Pamiętaj tylko, że jest ograniczone czasowo, więc nie możesz zbyt długo czekać z oddaniem danego produktu.

 

 

To już wszystkie potencjalne problemy przy realizacji projektu wnętrz na dzisiaj. Dajcie znać, czy spotkaliście się z innymi i jak sobie z nimi poradziliście :) I dla tych, których remont dopiero czeka: powodzenia! :)

Agnieszka Konieczna

architekt wnętrz

Powróć do listy wpisów